Jak będzie wyglądał świat po pandemii?

Biznes dla klimatu
Udostępnij

Jeszcze dosłownie chwilę temu byliśmy społeczeństwem zmierzającym w stronę ekologiczności. W popularnych dyskontach pojawiły się wielorazowe siateczki do pakowania owoców i warzyw, na sklepowych półkach dało się zauważyć coraz większy wybór produktów vege i vegan, a my na zakupy dumnie zmierzaliśmy z bawełnianą torbą w dłoni.

 

Nie tak dawno temu restauratorzy wprowadzali metalowe bądź papierowe słomki a dostarczając nam posiłki na wynos prześcigali się w coraz to bardziej ekologicznych i biodegradowalnych opakowaniach.

 

I wydawać by się mogło, że to teraz już standard i nigdy nie zmienimy tego obranego kierunku, bo przecież dla tak wielu z nas los naszej planety nie jest obojętny.

 

 

A później zagrożenie zajrzało wszystkim w oczy. Restauratorzy ujrzeli zbliżającą się z niebezpieczną prędkością wizję bankructwa, my przestraszyliśmy się ciężkiej choroby a może nawet śmierci, całe państwa w opracowanych bardziej pozytywnych i negatywnych scenariuszach przeraziły się fali bezrobocia, pogłębiającego się kryzysu, spadku PKB i konieczności wypłaty dofinansować, które wspomogą utrzymanie biznesu.

 

Okazało się, że w obliczu zagrożenia założyliśmy plastikowe maseczki i plastikowe rękawiczki a kupując środku antybakteryjne, tak powszechne i dostępne na każdym rogu, już nie zastanawialiśmy się czy oby na pewno są one przyjazne środowisku. Na plażach tysiące rozrzuconych przez wiatr i fale morskie reklamówek zastąpiły jednorazowe maseczki.

 

Branża gastronomiczna w walce o Klienta, postanowiła zapewnić mu maksymalne bezpieczeństwo, aby przypadkiem nie zrezygnował z danych usług jako potencjalnie wiążących się z ryzykiem. A kiedy zamknięto restauracje, konkurencja jedzenia z dowozem wzrosła ogromnie. A od czego rozpoczęto walkę z konkurencją? Od ceny! -15% na dania na dowóz, -20% na dania z odbiorem własnym, -30% w poniedziałki, -30% jeżeli zamówisz powyżej 100 zł. A kiedy cena doszła do głosu, na drugi plan odeszły lunchboxy z trzciny cukrowej, jadalne opakowania a wraz z nimi drewniane sztućce.

 

I raz, dwa pierwszy lockdown, drugi lockdown a ekologiczne postawy już okazują się nie takie ważne, wygrywa z nimi walka o przetrwanie.

 

 

Szok pierwszy

 

Początek jesieni, wybieramy się z mężem na wczasy. Na świecie szaleje pandemia, jedne państwa radzą sobie z nią lepiej, drugie gorzej, więc za dużo opcji wyboru kierunków wakacji nie ma. Pada na Grecję, poszalejmy jest i all inclusive.

I tak jak człowiek już się przyzwyczaił, że jedzenie na talerz będzie nakładał ktoś z obsługi zabezpieczony jak na prawdziwą wojnę w plastikowych rękawiczkach, najprawdopodobniej też w plastikowej przyłbicy, to okazuje się, że można jeszcze bardziej!

 

Zdrowie turystów jest najważniejsze! Wszyscy mają świadomość, że jeżeli tylko liczba zachorowań podskoczy, to granice zostaną zamknięte, turyści już nie będą mogli lub chcieli przyjechać, a ucierpią na tym wszyscy i Ci żyjący z turystyki i PKB kraju.

 

Okazuje się, że wszystko dla bezpieczeństwa turysty w tym przypadku oznacza: na każdym stoliku plastikowy obrus wymieniany po każdym gościu; zestawy: łyżka, nóż, widelec + serwetka szczelnie zapakowane w jednorazową folijkę; każdy deserek w oddzielnym plastikowym opakowaniu, pakiety owoców w plastikowych pudełeczkach, każdy ketchup, musztarda, sos czosnkowy w oddzielnym plastikowym mini pojemniczku. Po kolacji rozglądając się po stolikach łatwo zauważyć, że na każdym z nich zostają minimum 3 puste plastikowe opakowania po każdym gościu + plastikowa owijka po sztućcach + plastikowy obrus. Wszystko jednorazowego użytku.

 

 

W barze sytuacja nie wygląda lepiej. Tutaj nikt się nie przejmuje plastikowymi słomkami do drinka, a w godzinach wieczornych, kiedy nikomu już się nie chce donosić czystych szklanek, barmani przechodzą na plastikowe kubeczki do napojów, bo w sumie po paru głębszych kogo to obchodzi, liczy się dobra zabawa a rano i tak nikt już nie będzie tego pamiętał.

 

Restauracja to jednak nie wszystko co ze postawami ekologicznymi ma nie wiele wspólnego. Nie ustępuje jej miejsca pokój hotelowy, w którym nawet pilot do TV jest w plastikowym opakowaniu ani recepcja z terminalami opatulonymi w plastikowe pokrowce, a to wszystko w trosce o zdrowie kochanych turystów.

 

Po każdym posiłku jak wyrzut sumienia powraca pytanie, co się stanie z tymi tonami plastiku, które właśnie zostały wyprodukowane w czasie tych wakacji? Czy trafią do morza, a może ktoś je zakopie w ziemi, a na ich miejscu wyrosną tłuściutkie oliwki, tak uwielbiane przez wszystkich turystów.

 

Później przejeżdżając przez tak zwane „dzikie wybrzeża”, co oznacza jedynie, wybrzeża pozbawione infrastruktury. Prawie byś powiedział „wow ale pięknie”, gdyby nie tysiące śmieci, latających plastikowych torebek porozrzucanych na morskich „dzikich” klifach.

 

Po wakacjach czytam w internecie opinie o hotelu i z jednej strony trochę się cieszę, że nie tylko ja zwróciłam uwagę na generowaną ilość plastiku, z drugiej strony jest mi trochę smutno, że ktoś wpadł na taki szalony pomysł i gorzej, że ten pomysł działa, ponieważ w Gracji zachorowalność w porównaniu do innych krajów jest na zaskakująco niskim poziomie.

 

 

Szok drugi

 

Kilka tygodni później schodzę na śniadania w jednej z warszawskich sieci hoteli i oczom swoim nie wierzę. Okazuje się, że tak jest nie tylko w Grecji ale, że ta „moda” dotarła również do nas.

 

Co prawda sztućce leżą wszystkie razem, bez zbędnego pakowania w plastik, a Pani zaopatrzona w przyłbicę podaje jajecznicę, ale sytuacja z deserkami, owockami, sałatkami wygląda identycznie – wszystkie popakowane w oddzielne, jednorazowe, plastikowe pojemniczki.

I zastanawiam się, jak to możliwe? Czy w obliczu zagrożenia już zapomnieliśmy o zrównoważonym rozwoju i trosce o przyszłe pokolenia, a walka o przetrwania tu i teraz, wygodę i poczucie bezpieczeństwa przesłoniła wszystko?

 

 

Z jednej strony w pandemii widzimy szansę, ponieważ okazuje się, że w trybie home office praca potrafi iść do przodu a przyjazdy do biura okazują się częściowo zbędne. Spotkania z Klientami potrafią odbyć się również online bez uszczerbku na ich jakości a całe zespoły mogą pokoje w biurze zastąpić tymi wirtualnymi, a efekty ich pracy i tak pozostaną zdumiewające, a może nawet lepsze.  W biznesie okazuje się, że „przy rosnącym bezrobociu, inwestycje w czystą energię i inne sektory niskoemisyjne w ramach ożywienia gospodarczego są bardzo skutecznym sposobem tworzenia miejsc pracy w najbliższej perspektywie” (Devashree Saha, starszy współpracownik w organizacji non-profit World Resources Institute (WRI)).

 

Z drugiej strony pandemia pokazuje, że w obliczu zagrożenia postawy proekologiczne mogą zejść na drugi plan, ustępując miejsca walce o przetrwania biznesu, spadającemu PKB i zamrożonym inwestycjom.

 

Nasze społeczeństwo zmierzało w stronę ekologiczności, jednak teraz napotkało przeszkody, a pokonanie ich wiąże się z wyrzeczeniami.

Obecnie często w mediach pojawia się pytanie „Jak będzie wyglądał świat po pandemii”? Świat będzie wyglądał tak, jak go zbudujemy. Bardzo ważny jest to mądry „restart”.