Chłonne jak gąbka

Udostępnij

Lato to czas, kiedy jesteśmy najbardziej bombardowani wiadomościami o zagrożeniach związanych ze stanem wód w Polsce. Nie ma w tym nic dziwnego, intensywne opady przeplatają się z niezwykle wysokimi temperaturami, skutkując naprzemiennym niebezpieczeństwem powodzią i suszą, która niekiedy rodzi zagrożenie pożarowe. Już od wielu lat obserwujemy coraz to bardziej uporczywe skutki zmian klimatycznych, dlatego problemów, związanych z dostępem do wody, nie da się już ignorować.

 

Skąd bierze się zagrożenie?

 

Jednym ze skutków zmiany klimatu jest zmiana charakteru opadów, zamiast delikatnych deszczy, z których woda ma czas dostać się na odpowiednią głębokość warstwy glebowej, meczą nas ulewy. Taki rodzaj opadów często niesie za sobą więcej szkód niż korzyści. Tylko niewielka część wody deszczowej zostaje wchłonięta przez glebę, reszta spływa zbyt szybko do rzek i morza lub wyparuje, zatem utracimy bezpowrotnie te zasoby. Nawałnice są więc krótkoterminowym rozwiązaniem walki z suszą, często jednak mogą być wynikiem lokalnych powodzi. Poważny problem stanowi też pogoda w okresie zimowym. Chociaż teraz ten czas jest szczególnie obfity w opady deszczu, kiedyś ta pora roku była kojarzona z mroźnym i suchym wyżem. Zdaniem dr Łukasza Kozuba z  Zakładu Ekologii Roślin i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Warszawskiego, który wypowiadał się na temat zmian klimatycznych w Polsce dla serwisu Noizz, zimowe deszcze nie mają wpływu na okres wzrostu i rozwoju roślin. Do czasu rozpoczęcia wegetacji woda z tych opadów już dawno znajdzie się w rzekach czy morzu, gdybyśmy mieli jednak opady w postaci śniegu, powoli roztapiająca się woda dostałaby się do głębszych warstw gleby, a co za tym idzie, zostałaby wykorzystana do zasilania roślin. Gdy wszystkie te zmiany zestawimy razem z ubogą wiedzą i brakiem zaangażowania społeczeństwa w sprawę ochrony zasobów wodnych, sytuacja staje się po prostu, w jednym słowie, tragiczna.

 

Ile mamy czasu?

 

Permanentna susza letnia trwa już od kilku lat, ciężko określić ile jeszcze jesteśmy w stanie udawać, że nie wisi nad nami widmo katastrofy, jednak im szybciej zaczniemy działać, tym większe prawdopodobieństwo zapobiegnięciu najgorszym scenariuszom. Wiele osób wierzy w narastające problemy środowiskowe, świadomie decyduje się jednak na brak zmian nawyków, kojarząc je z czymś niewygodnym czy związanym z wysokimi kosztami. Warto jednak przyjrzeć się temu, co możemy zrobić dla planety i środowiska, a w związku z tym – dla siebie i przyszłych pokoleń. Przyczyn większości problemów należy upatrywać w działalności człowieka i jego dążeniom do podporządkowania sobie wszystkiego, w tym środowiska naturalnego.

 

Problemy zaczęły się już po wojnie, bagna i mokradła były wysuszane na rzecz nowych obszarów rolnych. Jednak sytuacja nie uległa poprawie, teraz pozbywamy się terenów zielonych, tłumacząc się potrzebą coraz to większej urbanizacji. Skutkuje to m.in. miejskimi wyspami ciepła, czyli zjawiskiem opisującym przesadną i nienaturalną różnicą temperatur między aglomeracją, a pobliskimi obszarami wiejskimi. Dzieje się tak, ponieważ chodniki i ulice zamiast odbijać promieniowanie słoneczne, pochłaniają je, a zatrzymane ciepło zostaje później powoli uwalniane. Należy szybko nakreślić, co można zrobić, aby powstrzymać wyniszczające następstwa takich procesów, zegar tyka.

 

Miasta-gąbki

 

Chcąc poprawić obecną sytuację klimatyczną w Polsce, musimy podjąć konkretne działania. Być może warto zainspirować się krajami takimi jak Dania, Holandia czy Korea Południowa, które wyróżniają się inteligentną gospodarką wody w miastach, która wcale nie musi wiązać się z wysokimi kosztami. Takie miasta potocznie nazywa się miastami-gąbkami. Są to miejscowości, które lokalnie zatrzymują deszczówkę, dzięki czemu są bardziej odporne na fale upałów czy susze. Ponieważ ilość magazynowanej wody wpływa na ewapotranspirację, im więcej jej zachowamy, tym łatwiej uniknąć wcześniej wspomnianego efektu miejskiej wyspy ciepła. Duże, zurbanizowane miejscowości, to dużo niezagospodarowanej przestrzeni i nie mówimy tutaj oczywiście o gruntach, potencjał znajduje się w górze.

 

Zielone dachy to innowacyjny, a zarazem nietrudny do zastosowania sposób na retencję wodną, który jest w stanie pochłonąć od 40 do 60% wody opadowej, z którą ma styczność. Ponadto takie rozwiązanie ma niezwykle wysoki walor estetyczny, taka przestrzeń pozytywnie wpłynie na bioróżnorodność, może też być zagospodarowana do użytku mieszkańców. Jednak pogoda jest nieprzewidywalna, dlatego warto być przygotowanym na brak deszczu. Możemy jednak gromadzić wodę opadową i wykorzystywać ją w suchych okresach, dzięki zbiornikom retencyjnym. Taką wodę można wykorzystać później do podlewania roślin czy instalując specjalne systemy, użyć jej do spłukiwania toalet. Mała retencja jest rozwiązaniem atrakcyjnym, stąd popularność dotacji jak „Moja woda”, dzięki którym mieszkańcy mogą otrzymać pomoc finansową na instalację rozwiązań retencyjnych.

 

Zielone przystanki na rynku Łazarskim w Poznaniu
źródło: Szymon Bujalski – dziennikarz dla klimatu

Z kwiatka na kwiatek

 

Popularnym ostatnio rozwiązaniem stosowanym w miastach są łąki kwietne, które nie tylko są w stanie magazynować sporą ilość wody opadowej, ale wpływają na pozytywne odczucia mieszkańców, dzięki walorom sensorycznym. To rozwiązanie łączy dobre z pożytecznym, nie tylko pochłania więcej wody niż równo przystrzyżony trawnik, ale też podnosi atrakcyjność krajobrazu. Kolorowe łąki stanowią również idealne miejsce dla zapylaczy i innych owadów, mając bezpośredni wpływ na trwałość łańcucha pokarmowego. Łąki kwietne przyczyniają się do tworzenia nowych siedlisk oraz wzrostu różnorodności roślin i zwierząt. Tego typu rozwiązanie idealnie sprawdzi się w okolicach ulic, gdyż dzięki swoim zaletom, może skutecznie ograniczyć zalewanie dróg i studzienek, zmniejszając ryzyko lokalnych powodzi, stanowi też naturalny korytarz dla małych zwierząt.

 

Kolejnym ciekawym rozwiązaniem są też powierzchnie przepuszczalne. Tym określeniem opisuje się zarówno betonowe płyty z otworami, dzięki którym woda przepuszczana jest do gleby lub porowate odmiany asfaltu i betonu. Ich powierzchnia nie nagrzewa się tak szybko jak w przypadku standardowych rozwiązań, jednak należy mieć na uwadze tez zagrożenia spowodowane nieszczelnością płyt – przez otwory do gleby może również przedostać się olej samochodowy.

 

Źródło: https://unsplash.com/photos/vviVIqRH1sM

Ratunek dla klimatu

 

Na szczęście coraz więcej aktywistów i polityków z areny międzynarodowej głośno mówi o potrzebie działań, mających na celu poprawę stanu wód na świecie. W najbliższych latach możemy się spodziewać zmian w prawie wodnym oraz więcej inwestycji poczynionych w obliczu obawy przed katastrofą klimatyczną. Jednak przemiana musi zajść też w nas, społeczeństwie. To nasza wiedza na temat problemu może być katalizatorem do rozwoju, warto zainteresować się projektami budżetu obywatelskiego w swojej okolicy, by wesprzeć pomysły, które mogą realnie wpłynąć na zmianę na korzyść sytuacji wodnej w Polsce.

 

Mała retencja

 

Jako przedstawiciele założeń Manifestu Klimatycznego, chcemy aktywnie angażować się w sprawy związane z ochroną środowiska wodnego. Tak powstała Mapa Małej Retencji, której celem jest przybliżenie idei zbierania wody opadowej, uświadamianie o korzyściach tej praktyki oraz inspirowanie innych do podjęcia tego eko wyzwania. Jeśli już zbieracie deszczówkę, to zachęcamy do dzielenia się informacjami o swoim zbiorniku. To od nas zależy, czy naprawimy szkody wyrządzone środowisku.

 

 

Autor: Gabriela Pawełkiewicz

 

Źródła:

Retencja wody w betonowej dżungli, czyli miasto-gąbka – EcoReactor

Polska wysycha. Straciliśmy 80 proc. mokradeł, nie potrafimy zatrzymywać wody – Noizz

Miniatura:

Inside China’s leading ‚sponge city’: Wuhan’s war with water | Cities | The Guardian