Miasta przyjazne klimatowi i człowiekowi

Udostępnij

Gdyby ktoś poprosił nas o wymyślenie i zobrazowanie zupełnie nowego miasta – nakreślenie linii i kształtów na mapie wydałoby się proste i nawet zabawne. Bądź co bądź, iluż z nas w dzieciństwie choć raz nie narysowało mapy ulic, placów i budynków. Gdzieś między nimi były pewnie zielone aleje, parki z jeziorkami, między domami nie brakowało cienia drzew ani ptasiego śpiewu. Na lokalnym rynku łatwo kupić świeże warzywa i pogawędzić z sąsiadem. Niezabudowany teren nad rzeką zachęca do spaceru i relaksu. Jest oczywiste, że miasto jest dla ludzi – i jest po to, by w nim żyć.

 

Miejskie problemy z klimatem w tle

Jak to bywa w lipcu, Polskę i inne kraje regionu nawiedziły intensywne burze. O zalanych drogach, domach, zniszczonych samochodach informowały media także w ubiegłym roku. Nie ma co się łudzić, że to chwilowy problem – w obliczu zmian klimatycznych, z powodziami miejskimi będziemy się mierzyć coraz częściej, przynajmniej na „wrażliwych” obszarach. Pech (a może niedopasowany do realiów dzisiejszego świata sposób zagospodarowania urbanistycznego) chce, że są to często tereny centrów miast. W gęsto zabudowanych miastach nieprzepuszczalność podłoża wzmaga  prędkość odpływu wody i kształtowanie się fali wezbraniowej. Przybliża to charakter miejskich powodzi – i to nawet w miastach nie leżących nad rzekami – do terenów górskich.

Miasta tworzą „własny” klimat (w którym mają znaczenie na przykład wyższe temperatury, zanieczyszczenia powietrza). Najbardziej charakterystyczne jest zjawisko miejskiej wyspy ciepła (MWC), potęgujące negatywne skutki fal upałów oraz tzw. błyskawiczne powodzie miejskie. Za tymi ostatnimi systemy kanalizacyjne nie nadążają, będąc dostosowane do znacznie luźniejszej zabudowy, mniejszej powierzchni zabetonowanych placów i parkingów. A latem jest jakby coraz goręcej; burze są gwałtowne.

Choć powodzie nie są problemem tylko dzisiejszych czasów, to obecnie jesteśmy bogatsi o wiedzę, narzędzia analiz i prognozowania przestrzennego. Co może najistotniejsze, na karku czujemy oddech zmian klimatu. Dlatego tym bardziej odczuwamy istotę problemu i konieczność działania.

 

Zdjęcie: Miejski krajobraz z parkiem na przedmieściach Ypenburg Haga Holandia

Czy każdemu łatwo dziś żyć w mieście?

Tymczasem, miasta znacząco „dokładają się” do antropogenicznej zmiany klimatu. Zużywają znaczne ilości energii i emitują większość związków węgla. Z drugiej strony, same są nadzwyczaj wrażliwe na skutki tej zmiany. Dotyczy to w szczególności historycznych centrów, obszarów intensywnie zabudowywanych oraz istniejących ekosystemów. Nie trzeba dodawać, że miejsca narażone na powodzie i zniszczenia czasami równoznaczne są z występowaniem starszej (i czasami bardziej zaniedbanej) zabudowy, w tym mieszkań komunalnych, których mieszkańcy mogą zostać podwójnie dotknięci – w sensie społecznym – skutkami intensywnych ulew i podtopień. Inne zjawiska, takie jak ekstremalne upały, także dosięgają mieszkańców gęsto zabudowanych i mniej zielonych terenów. To potęguje nierówności społeczne w obliczu fali zmian klimatycznych, z jaką przyjdzie się nam zmierzyć – właściwie niezależnie od statusu i zasobności portfela. Mówi się, że to jeden ze społecznych powodów, który powinien nas ponaglać w redefiniowaniu założeń dla funkcjonowania miast i dostosowywania ich do widocznych na (niedalekim!) horyzoncie zmian. Miasta powinny działać – a my musimy odpowiedzieć na pytanie: dla kogo powinny działać – i jak?

 

Dobrze się zaangażować!

Prof. Harriet Bulkeley, ekspert od zrównoważonego rozwoju w urbanistyce, ujmuje to prosto: „Różnimy się tym, co cenimy najwyżej w miejskim życiu i co najbardziej nas przyciąga w wybieranym sąsiedztwie, w miejskim otoczeniu. Ale wszystkie formy naszej kulturowej identyfikacji, naszego poczucia przynależności są tak naprawdę powiązane z naturą”. Na bazie tej prostej prawdy powstają rozwiązania angażujące mieszkańców w proces tworzenia miasta przyjaznego człowiekowi – tak, by mógł współistnieć z naturalnym i przekształcanym środowiskiem. Można je wprost narzucić jako wypracowane na konferencjach i w instytutach badawczych. Ale można do tych rozwiązań wykorzystać także pomysły i wyartykułowane potrzeby mieszkańców; przekuć je w innowacje. Kluczowe jest tu wsparcie  specjalistów i uważne słuchanie, a także testowanie na pozór trudnych rozwiązań systemowych. Przykładowo, inwestor rozwijającej się, ekskluzywnej części miasta (na przykład centrum biznesowego, drogich apartamentowców) może być zobligowany przez władze miejskie do przekazania środków lub sił na rzecz tworzenia dostępnej, inkluzywnej i proklimatycznej infrastruktury mieszkaniowej lub zielono-błękitnych rozwiązań. Jest dobrze, jeśli biznes sam wychodzi z inicjatywą współpracy z miastem; jeśli do tego słucha głosu mieszkańców – jest świetnie.

 

Małe kroki, duży efekt

Przykładami działań na rzecz miast przyjaznych klimatowi, w które można zaangażować się oddolnie, jest tworzenie sieci retencji wody poprzez zachowanie lub tworzenie niewielkich zbiorników, społecznych ogrodów, warzywników, instalacji fotowoltaicznych na lokalne potrzeby. Im bardziej dana grupa mieszkańców jest potencjalnie narażona na wpływ zmian klimatycznych, a także im bardziej odseparowana jest od przyjaznych środowisku udogodnień, tym bardziej powinna być aktywizowana do współdziałania na rzecz rozwiązań opartych na naturze (nature-based solutions). Formą takiego działania może być wspólne utworzenie ogrodu warzywnego na terenie, na którym brak lokalnego targu i podlewanie go zebraną deszczówką; innym przykładem jest tworzenie nawet mikroskopijnych zielonych podwórek, dających ochłodę w gorące dni i dzięki bujnej roślinności – magazynujących wodę. Warto też pamiętać o dbaniu o ciągłość (brak barier) w miejskich obszarów zieleni, służącą swobodnej migracji i bytowaniu zwierząt, a więc o miejskiej bioróżnorodności. Można się zdziwić, ile gatunków zwierząt i roślin żyje z nami w mieście…Jak wyliczyli zaś naukowcy z SGGW, usługi ekosystemowe świadczone przez drzewa są warte w samej Warszawie co najmniej 1,8 mln złotych rocznie.

 

Zdjęcie: Na Mapie Retencji oznaczono zbiornik na deszczówkę zlokalizowany w budynku centrali ING Banku Śląskiego w Katowicach. Objętość retencyjna zbiornika wynosi 15m3. Bank wykorzystuje zebraną wodę deszczową do podlewania zieleni wokół budynków.

 

Nie tylko polityka i deklaracje

Można powiedzieć, że projektowanie miast, które dostosują się do zmian klimatu, musi uwzględniać nie tylko dokumenty, raporty i wytyczne. Nie może być czysto użytkowe. Powinno pamiętać o potrzebach, o których sami czasami zapominamy, a które znalazły się na naszej dziecięcej mapie. Poza najważniejszym: skutecznością władz i sektora o najwyższym potencjale emisji CO₂ (energetyka, budownictwo, gospodarka odpadami, transport) w zarządzaniu energią i mobilnością, to edukacja i świadomość społeczna mają potencjał zmian. Według prognoz ONZ, w 2050 roku 68% ludności świata będzie mieszkać w miastach. W Europie już obecnie mieszkańcy miast stanowią ponad 74% populacji, a w Polsce ponad 60%.

Jak radzi prof. Bulkeley, szefowa projektu Naturvation: „Zadajmy sobie pytanie, czego jako społeczność oczekujemy od życia w mieście w przyszłości i popatrzmy na to w aspekcie zmian klimatycznych. Na pewno chcemy móc cieszyć się czystym środowiskiem, zielenią, dostępem do prostej, dobrej żywności, łatwym kontaktem ze znajomymi, bezpieczeństwa dla siebie i dzieci”.

Czy to nie świadczy dobitnie, że najważniejsze, to nie tracić z oczu tego, czego naprawdę potrzebujemy – no i po co powstały miasta?

 

Autor tekstu: Agnieszka Hylla-Wawryniuk