Zdaniem eksperta: Dobra retencja to retencja powszechna
Opad jest podstawowym źródłem wody w mieście i początkiem wielu pozytywnych procesów w jego przestrzeni. Oczyszcza powietrze, łagodzi mikroklimat, poprawia warunki życia mieszkańców. Dlatego tak istotnym wydaje się zatrzymywanie wody opadowej w miejscu, w którym spada. Mądra i dobra retencja przeciwdziała zarówno suszom, jak i powodziom.
Jaka jest – zdaniem eksperta – dobra retencja? O tym mówi dr Renata Woźniak – Vecchie, ekspertka w dziedzinie zagospodarowania wód opadowych i systemów odwodnieniowych.
Dobra retencja to retencja powszechna. Najbliższa miejscu, w którym woda spada z nieba. Wszystkie pomysły w postaci np. wielkich zapór na rzekach czy zbiorników piętrzących, promowane przez przeróżne ekipy polityczne, nie mają szansy się sprawdzić w obecnych warunkach klimatycznych i miejskich. To widać chociażby na przykładzie Krakowa, gdzie mamy stopnie piętrzące, a i tak susza występuje w odległości 2-3 km od Wisły. Z kolei podniesienie poziomu wody w rzece zaporą albo zbiornikiem piętrzącym powodowało w Krakowie zalewanie piwnic starych kamienic, które są położone blisko Wisły i trzeba było stworzyć barierę w postaci baterii pomp gruntowych, które wypompowują tę wodę – żeby było śmieszniej, do kanalizacji. – mówi w wywiadzie dla Wirtualnej Polski dr Woźniak.
Nie ma już czasu na zastanawianie się, czy odbetonowywać, czy nie. To po prostu trzeba zrobić. Klimat się zmienia, widzimy to już gołym okiem, a dane i badania tylko to potwierdzają. Będziemy świadkami coraz dłuższych okresów z upałami, coraz bardziej skumulowanych opadów. To wszystko pogorszy nam jakość życia, a milionom Polaków zagrozi ograniczeniem dostępu do wody. Większość wody pitnej w miastach bierze się z wód gruntowych. One odnawiają się tylko wtedy, jeśli deszcz wsiąknie w ziemię, a nie zostanie jak najszybciej odprowadzony z chmury rurą do Bałtyku. Nie musimy tego wymyślać na nowo. Jest już wiele przykładów, że można robić dobrą retencję, że to działa i ludziom polepsza się życie w miastach. Z polskich miast to np. Bydgoszcz i Gdańsk.
Bydgoszcz ma szansę być pierwszym polskim miastem-gąbką, czyli zbierać i zatrzymywać bardzo dużą część wody opadowej. Mają bardzo zaawansowany program zagospodarowania wód opadowych, ponad 80 instalacji służących gospodarowaniu tymi wodami, kilkanaście małych zbiorników retencyjnych. Jednocześnie bardzo poprawili jakość wód odprowadzanych odbiorników, czyli do rzek. Brda była kiedyś bardzo zanieczyszczoną rzeką, a teraz odbywają się tam nawet zawody pływackie. Starają się odpowiednio projektować parki, stosować roślinność buforową, w postaci pasów roślinności oddzielających koryta cieków od dróg i zabudowań, nawierzchnie przepuszczalne na dużych powierzchniach, ogród deszczowy, którym, upraszczając, jest każdy kawałek ziemi, na którą kieruje się wody opadowe np. z dachów, obsadzony lubiącą wodę roślinnością. To wszystko sprawia, że woda zostaje w krajobrazie.
W podobnym kierunku, idzie Gdańsk. Tam co prawda motywacją był nie program unijny, tylko powódź, która w 2010 roku na Oruni zalała sporą część miasta. Wtedy stwierdzono, że tę wodę trzeba zatrzymywać wcześniej. Cały południowy Gdańsk, wszystkie jego osiedla, wyposażone są już w zbiorniki retencyjne, który zapewniają tzw. neutralność hydrologiczną, czyli woda nie spływa z zabudowanych terenów szybciej, niż przed ich zabudową. Koło takiego zbiornika zwykle jest jakaś ścieżka do biegania, siłownie plenerowe, drzewa. Zabezpiecza miasto przed powodzią, a jednocześnie pełni funkcję rekreacyjną.
dr Renata Woźniak – Vecchie – kierowniczka działem modelowania w firmie RETENCJAPL oraz ekspertka fundacji Biznes dla Klimatu.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Zdaniem eksperta: Jacek Zalewski – Miasta nie mogą się w nieskończoność uszczelniać
- Podcast: dr Sebastian Szklarek – Póki mamy wodę w kranie nie zauważamy problemu
- Miasta przyjazne klimatowi i człowiekowi