Koniec paradygmatu ujarzmiania i podporządkowywania przyrody człowiekowi

Udostępnij

Wbrew temu, co sądzą niektórzy pisząc, że myślenie o rzece, jak o osobie nie ma podstaw w naszej kulturze, jest błędne. Dowodów na to dostarcza historia oraz sztuka. Personifikacja rzeki, konkretnie Wisły, ma na naszych terenach bardzo długą tradycję. Rzeka najczęściej przedstawiana była jako kobieta. Była symbolem życia, gwarantem trwania i przetrwania.

 

 

Motyw Wisły – Królowej, do której zmierzają inne rzeki był przez wieki obecny w kulturze, szczególnie w sztukach pięknych. Wisłę przedstawiano, jako kobietę, matkę, osobę ciepłą, opiekuńczą – symbol narodzin i życia. Według przekonań ludów mieszkających na terenach dzisiejszej Polski, kąpiel w Wiśle 23 czerwca, w wigilię św. Jana, miała niezwykłą moc sprawczą. Dawała siłę i energię, przewracała nadzieję tym, którzy ją utracili.

 

Perspektywa sztuk pięknych, literatury czy też pogańskie wierzenia nie mogą być rzecz jasna koronnym argumentem w dyskusji o nadaniu rzece osobowości prawnej. To zaledwie miękka kropla w morzu powodów, dla których powinniśmy poważnie przyjrzeć się tej opcji.

 

  • Płynąc przetartym szlakiem

 

W historii filozofii dominował pogląd, że bycie osobą jest wynikiem posiadania jakichś obiektywnych cech, które posiadać mogą jedynie ludzie. Jednak osoby biegłe w przepisach prawnych już od czasów starożytnych, mając na uwadze kłopoty z jednoznacznym wskazaniem tych cech oraz praktyczny wymiar prawa, ograniczali się zazwyczaj do uznania, że osoba to ktoś lub coś, co może być stroną stosunków prawnych, może posiadać uprawnienia i obowiązki, które mogą się różnić w zależności od sytuacji. Dlatego mówimy o zróżnicowaniu osób prawnych. Wraz z rozwojem cywilizacji okazało się, że starożytni w swym powściągliwym podejściu mieli rację – szybko okazało się, że musimy uznać za osoby prawne byty, które zdecydowanie osobami w rozumieniu ludzkim nie są: firmy, spółki, państwa czy instytucje. Jak głoszą niektórzy, wypracowanie takiej konstrukcji prawnej było wręcz milowym krokiem w dziejach ludzkości.

 

Co jednak decyduje o tym, że osoba posiada prawa? Rywalizują tu dwa podejścia – jedno z nich głosi, że osoba posiada interesy, które powinny być chronione, drugie, że może wyrażać swoją wolę, co także przez system prawny powinno być respektowane. Właściwie oba podejścia mogłyby dotyczyć takich elementów infrastruktury i krajobrazu, jakim są rzeki.

 

Komu lub czemu przyznawana jest osobowość prawna, determinowane jest przez prawodawcę, który teoretycznie może nadać osobowość prawną każdemu obiektowi, któremu zechce. Osoba prawna jest tylko fikcją prawną, odnoszącą się do ludzi lub nie-ludzi, na podstawie której system prawny decyduje o nadaniu praw lub nakładaniu obowiązków. […] Nadanie statusu osobowego rzece oznacza, że nie jest już ona przedmiotem, ale zostaje przekształcona w osobę prawną, która posiada prawa i obowiązki i która może egzekwować swoje prawa w stosunku do innych osób prawnych. [A. Hutchison, The Whanganui River as a Legal Person, „Alternative Law Review” 2014, vol. 39/3]

 

Spór o rzekę Whanganui pomiędzy plemionami Maorysów, rdzennych mieszkańców Nowej Zelandii, a nowozelandzkim rządem toczył się od lat 30. XX w. Dorzecze Whanganui to teren, który pierwotnie „należał” do Maorysów, jednak po osadzeniu się tam przybyszów z Europy, stał się atrakcyjny – osadniczo i rekreacyjnie. Maorysi widzieli zagrożenie, zwłaszcza, że dla nich kwestia zagarniania tych terenów i traktowania ich czysto gospodarczo miała inny, głębszy wymiar. Whanganui było dla nich rodzajem duchowej, mitycznej istoty, posiadającej autonomiczną wartość, z której czerpie cała wspólnota. Plemiona czuły głęboka potrzebę ochrony tej wartości. Znalezienie konsensusu nie było możliwe przez dziesięciolecia aż do momentu uznania, że rzeka powinna mieć swoje prawa. Rzeka zyskała Strażników – jednego mianowanego przez rząd, drugiego przez maoryskie plemiona.

 

 

Nadanie osobowości prawnej rzece okazało się najlepszym sposobem zapewnienia jej całościowej ochrony z jednoczesnym poszanowaniem szczególnych więzi łączących Maorysów z rzeką.

 

Podobna historia wiąże się z kanadyjską rzeką Magpie. Gospodarcze zapędy wykorzystywania rzeki zostały stłumione w zarodku poprzez nadanie rzece osobowości prawnej. Stoi za tym również tradycja społeczności lokalnych, rdzennych mieszkańców terenów Kanady, którzy od zawsze traktowali rzekę po partnersku.

 

Lokalne władze uchwaliły nadanie jej dziewięciu praw, wśród których znajdują się między innymi prawo do przepływu, utrzymania bioróżnorodności oraz podejmowania czynności prawnych. Uchwała wyjaśnia, że Magpie potrzebuje wyjątkowej ochrony ze względu na jej znaczenie dla miejscowej ludności oraz wartość rekreacyjną. Oznacza to, że mianowani przez tamtejszy samorząd przedstawiciele rzeki mają możliwość podejmować działania prawne, żeby chronić jej prawa i nie dopuszczać do wykorzystywania jej w celach gospodarczych, gdy konsekwencją będzie niszczenie jej naturalnego i dzikiego charakteru.

 

  • Taki mamy (kiepski) klimat

 

Co stoi na przeszkodzie, żeby rzeczy w Polsce były objęte kompleksowym systemem ochronnym? Katastrofa ekologiczna, która wydarzyła się w Odrze rozbudziła dyskusję, która nieco przycichła przykryta innymi, bieżącymi tematami. Jednak to, że dziś głośno media nie krzyczą o potrzebie zadbania o dobrostan środowiska, a polski rząd wręcz odwraca się od obietnic wyborczych i sabotuje działania wielu organizacji pozarządowych (głosowanie przeciwko NRL), nie oznacza, że temat nie jest pilny. Jest!

 

Słuchaj podcastu: Piotr Nieznański – Podejście do rzek jest destrukcyjne dla przyrody i naszego życia

 

W idealnej, można śmiało powiedzieć ZDROWEJ sytuacji to państwo dba o środowisko, ale nasza rzeczywistość często pokazuje, że dzieje się inaczej. Dominuje u nas wzorzec ujarzmiania i podporządkowywania przyrody człowiekowi. To krótkowzroczne podejście, które było realizowane przez dziesięciolecia dziś daje nam mocnego kopa w wiadomą część ciała. Kop ten objawia się suszą, ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi, falami upałów, coraz bardziej widocznym zachwianiem się granic między porami roku. To wszystko przynosi negatywne skutki społeczne i gospodarcze.

 

Rzeka kształtuje miasto zarówno gospodarczo, jak i kulturowo, społecznie, krajobrazowo i przestrzennie. Procesom rewitalizacji terenów nadrzecznych i harmonijnego włączania ich w miejską tkankę sprzyja wzrost świadomości społecznej. Wiemy, że dziedzictwo przyrodnicze trzeba chronić i trzeba o nie dbać. Jednak ta powszechna wiedza niestety wciąż nie ma przełożenia na decyzje polityczne i praktyczną skuteczność prawa. Bo prawo i uznanie czegoś za cenne wcale z automatu nie oznacza ochrony. Bez zrozumienia tej pilnej potrzeby nie tylko uznania rzek za dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze ale i wytworzenia narzędzi ochrony, podejmowane działania będą tylko wydmuszką.

 

Nie ma na to zgody!

 

 

 

CZYTAJ WIĘCEJ: