Zrozumieć Wisłę: Z Torunia do Grudziądza

Udostępnij

Wisła na toruńskim odcinku robi niemałe wrażenie, a w granicach miasta znajduje się blisko 20 km jej koryta. Stojąc na Moście Piłsudskiego, wyraźnie widać, jak wstęga rzeki znika za zakrętem, zarówno po zachodniej, jaki i wschodniej stronie miasta.   

 

 

735 kilometr Wisły. Toruń o poranku jest równie wspaniały, co o zmroku. Tylko bardziej cichy. Nad wodą słychać ptaki, rzadziej ludzi. Kawa i spacer do mariny to czysta przyjemność.  

 

Miasto było dla Załogi bardzo gościnne. Co z resztą nie dziwi – Toruń ma swoje wiślane, flisacze tradycje, więc na przyjęcie wioślarzy jest doskonale przygotowane. Ale tu nie tylko o infrastrukturę chodzi. Poranna wizyta przedstawicieli władz miejskich, lokalnych wodociągów i telewizji wpłynęła znacząco na nastroje Smoków. Wypłynęli z mariny z takim impetem, że próżno ich było gonić houseboatem. A może to toruńskie pierniki, lokalny specjał znany na całym świecie i prezent od władz miejskich, im dały supermoce? Jest to niewykluczone. Wersje tego zdarzenia są niejednoznaczne.  

 

Wypływamy z miasta w poczuciu spełnienia, ale też pojawia się taka myśl, że do domu już bardzo niedaleko. Chociaż zatrzymamy się jeszcze w Grudziądzu, to czuć właściwie, że jest to ostatni odcinek rzeki. Jeszcze ostatni rzut oka przez ramię na Toruń – miasto, które wreszcie zwróciło się ku rzece. 

 

Wisła

 

Ekosystem Wisły przez wieki był znakiem współzależności rzeki i ludzi. Ukształtował sieć wzajemnych powiązań i zobowiązań: człowieka wobec rzeki i rzeki wobec człowieka. Mówiło się, że rzeka nie wybiera partnerów, nie faworyzuje. Służy każdemu niezależnie od pochodzenia i poziomu zamożności. Jednak – nie ma co ukrywać, że w przeszłości o dostępie do rzeki i możliwościach korzystania z jej bogatych zasobów decydowali ci, którzy mieli władzę. A to utrudniało a często wręcz uniemożliwiało korzystanie z jej dobra. Bo sama wiślana woda oraz to, co niosła zaczęto postrzegać jako towar.  

 

W powojennej Polsce rzeki pełniły funkcje utylitarne na rzecz przemysłu i transportu, a okolice nadrzeczne bywały synonimem slumsów i miejsc, gdzie – parafrazując tekst piosenki Kazika Staszewskiego z zespołu KULT – rejonów, gdzie nikt o zdrowych zmysłach nie chodzi nocą ani nawet za dnia. Na szczęście ten stan rzeczy się w ciągu ostatniej dekady mocno zmienił. Miasta zwracają się ku rzekom i oddają rzekę swoim rezydentom. Przy okazji też developerom, ale to już temat na zupełnie inną opowieść.  

 

„Jest taki jeden dzień, a właściwie wieczór w roku, kiedy niemal każdy mieszkaniec Warszawy przypomina sobie o istnieniu w jego mieście Wisły. Wieczór ten to święto wianków, który gromadzi tysiące ludzi po obu stronach rzeki” – można te słowa przeczytać było w tygodniku „Stolica” w numerze 27 z roku 1959. Dziś nie ma miasta położonego nad Wisłą, w którym nie odbywałyby się lokalny imprezy z okazji Nocy Świętojańskiej. Miasta skwapliwie wykorzystują tereny zielone nad rzeką oraz zrewitalizowane bulwary, by przenieść tam środek ciężkości życia kulturalnego mieszkańców.  

 

W Toruniu rewitalizacja terenów nadrzecznych nad Wisłą wiąże się głównie z Bulwarem Filadelfijskim. Pamiętam go jako zapuszczony deptak z popękanymi betonowymi płytami. Spacer ryzykowny za dnia głównie dla pań noszących obcasy i wieczorami – kiepskie oświetlenie i nierówna nawierzchnia to kłopoty nawet dla tych, którzy nie byli amatorami mocniejszych trunków. Od gwaru, głównie studenckiego, życia oddziela bulwar tylko ulica i średniowieczne miejskie mury. Niby blisko, a latami niemal nic się tam nie działo.  

 

Coś tu jednak zmieniło się na lepsze. Miasto odzyskuje potencjał nadwiślańskich terenów i oddaje go mieszkańcom i turystom. A stojące w porcie łodzie flisacze uwypuklają ten aspekt kulturowego dziedzictwa miasta, które jest związane z dawną funkcją portową. Świadectwo tego, jaką rzeka odgrywała rolę w tworzeniu historii i tożsamości miasta.  

 

Toruń ma tę wyjątkową cechę, że Wisła dodaje uroku zarówno tej części miasta, która szczyci się jedną z najpiękniejszych Starówek “ever”, to jeszcze pozwala spojrzeć na ten zespół architektoniczny wpisany na listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Naturalnego UNESCO z innej perspektywy. Perspektywy drugiego brzegu, czyli Kępy Bazarowej. Prawdopodobnie nie jestem obiektywna, ale to jest najpiękniejsza panorama miejska, jaką można sobie wyobrazić. Ten drugi brzeg jeszcze 15 lat temu był kompletnie niedoceniany przez mieszkańców i turystów. Dostęp był trudny, a gdy spa obfitszy deszcz, niemal niemożliwy. Oprócz klubu wioślarskiego i ośrodka terenowego TVN24, w którym rozpoczynałam swoją dziennikarską przygodę telewizyjną, nie było tam nic. Ktoś jednak postanowił wykorzystać potencjał tego miejsca. I słusznie.

 

Wyrażenie „miasto zwraca się ku rzece” odnosi się do socjologicznych procesów, w których miasta ponownie integrują swoje rzeki z tkanką miejską i z codziennym życiem społeczności. Rzeka znowu staje się osią miejską, miejscem integracji społecznej, otwartą przestrzenią odzyskiwania kontaktu i relacji z naturą.  

 

Fordon, Bydgoszcz

 

Płyniemy jednak dalej. Mijamy Solec Kujawski, bydgoski Fordon i Chełmno, miasto zakochanych, również nieco oddalone od rzeki, ale dobrze widoczne z poziomu wody Świecie. Po niecałych 20 kilometrach żeglugi na horyzoncie wyrastają wzgórza a na nich dumnie pręży fundamenty klasyczny przykład miejskiej architektury PRLu. Ale nie dajmy się zwieść pierwszemu wrażeniu – do grudzIądzkiej mariny wpływamy przy dźwiękach “We are the champions” zespołu Queen. Godne przywitanie Smoków – na przyjaciół zawsze można liczyć.  

 

Gościnna marina, uroczy Grudziądz i wspaniały zachód słońca. Trzeba przyznać, że co, jak co, ale zachody słońca nad Wisłą to jest inny wymiar wspaniałości.  

 

Grudziądz. Zachód słońca w marinie

 

 

 

Zrozumieć Wisłę – historia w odcinkach

 

Bądź na bieżąco śledząc Manifest Klimatyczny na Facebooku!