Zrozumieć Wisłę: Z Grudziądza do Gdańska. Finał.
Do domu już blisko. Za blisko. Człowiek chciałby jeszcze trochę popływać, jeszcze trochę dłużej nacieszyć się tą wiślaną ciszą. Wiatr mógłby nie przestawać mierzwić włosów a słońce i tak już zdążyło popalić skórę, żadne filtry i kremy nie stanęły mu na przeszkodzie.
Każda wyprawa wiąże się z konkretnym wysiłkiem – fizycznym, ale też psychicznym. Uniesienie wszystkich doznań jest kosztowne. Na Wiśle tego nie czuć. Patrzę z nieskrywanym podziwem na Smoków, którzy każdego dnia pokonują – każdy z nich – po 50/60 kilometrów. Taki wysiłek jest imponujący i nie mogę oprzeć się tej myśli, że ta pasja i zaangażowanie płyną razem z Wisłą, to jej wody dają tę niezwykłą siłę.
834 kilometr Wisły. Po opuszczeniu Grudziądza Wisła prowadzi prosto jak strzała na północ. Znowu jakoś tak leniwie się płynie. Kilkanaście kilometrów dalej mijamy miejscowość Nowe. To niewielkie miasteczko może pochwalić się niemal nienaruszonym układem średniowiecznego miasta krzyżackiego z elementami wcześniejszej, pomorskiej siatki ulic. Podobno z nienaruszonych murów obronnych roztacza się nieziemski widok na rzekę. Trzeba uwierzyć szyprowi na słowo – musimy dotrzeć do Gdańska na czas, na wielki finał naszej wyprawy.
Mijamy most w Opaleniu, a właściwie to, co z niego zostało: wielkie kamienne filary. Pełnił on funkcję tranzytową aż do końca I wojny światowej. Po jej zakończeniu na mocy traktatu wersalskiego Polska odzyskała niepodległość. Według jego ustaleń lewa strona Wisły, aż do linii wałów przeciwpowodziowych na prawym brzegu, przypadła Polsce, natomiast teren od wałów pozostał w pruskim władaniu, tak że Prusacy nie mieli dostępu do rzeki. W wyniku takiego podziału most w Opaleniu stał się bezużyteczny, prowadził z Polski do granicy, której nie można było przekraczać, gdyż nie funkcjonowało tam przejście graniczne. Postanowiono go rozebrać. Na szczęście zdemontowana konstrukcja nie została zniszczona, jako że rzeka w Opaleniu jest dosyć szeroka, most podzielono na dwie części, którymi obdarowano Toruń i Konin. W Koninie most z Opalenia spina dwa brzegi Warty, a w Toruniu jego znaczna część stała się Mostem Marszałka Piłsudskiego.
Pozostałość po moście w Opaleniu
Docieramy do Korzeniewa, w którym przeprawę przez rzekę stanowi prom. Jest tu dosyć wygodne nabrzeże i port Nadzoru Wodnego Korzeniewo, w którym też możemy zatrzymać się na postój. Ciekawostką Korzeniewa jest drewniany budynek starego wodowskazu. Ma on wysoką wieżę ze wskaźnikiem w okrągłej wnęce (obecnie zabitej deskami). Budynek połączony był kanałem z Wisłą. W zależności od poziomu wody w rzece wodowskaz mający pływak w studzience wewnątrz budynku, podnosił się lub opadał. Dzięki takiemu rozwiązaniu załogi holowników i barek na Wiśle z daleka mogły odczytać wartość stanu wody w rzece. Teraz odnowiony z zewnątrz budynek przyciąga wzrok swoim jaskrawo zielonym kolorem. Z daleka przypomina podlaskie cerkwie, jednak pełni teraz funkcję kaplicy kwidzyńskiej parafii rzymskokatolickiej.
Wodowskaz w Korzeniewie
Niecałe 10 km dalej dopływamy do Gniewu. Zanim jednak do niego dotrzemy, z daleka zobaczymy masywne wieże krzyżackiego zamku z XIII wieku. Płynąc dalej, po prawej stronie miniemy potężną, widoczną z daleka śluzę Biała Góra, zamykającą wejście na Nogat. Przed nami jeszcze krótki postój w Tczewie. Niezmiennie zdumiewa mnie skala zaniedbania mostu drogowego w tym mieście, który od lat niszczeje a dziś jest już częściowo rozebrany. Most tczewski został uznany przez Amerykańskie Towarzystwo Inżynieryjne za międzynarodowy zabytek inżynierii budowlanej. W ten sposób most z Tczewa dostał się na zaszczytną listę zabytków, na której widnieje także wieża Eiffla.
Do Gdańska już ostatnia prosta. Wisła jest jednolita, płynie się dobrze i nie ma przykrych niespodzianek w postaci mielizn. Mijamy most w Kiezmarku na drodze nr 7 i krótko za nim po prawej stronie widzimy wejście na śluzę Gdańska Głowa. Po przejściu tej śluzy wpłynęlibyśmy na rzekę Szkarpawę i teren Żuław Wiślanych. My jednak udajemy się dalej na północ i za chwilę po raz pierwszy widzimy ujście Wisły do morza. Ale nie tam zmierzamy – metą wyprawy jest przecież Ołowianka. Dlatego skręcamy w Martwą Wisłę.
Na 936 kilometrze wchodzimy w śluzę Przegalina, znajdującą się na lewym brzegu rzeki. Jest to nowoczesna, duża, przemysłowa śluza zbudowana w latach 70-tych. Zastąpiła ona starą śluzę z 1895 roku, kiedy to powstawała cała infrastruktura regulująca ujście Wisły. Wtedy były budowane wszystkie śluzy, kanały i przekopy, które do dzisiaj stanowią kluczowe elementy gdańskiej infrastruktury przeciwpowodziowej. Przejście jest spokojne. Za śluzą nurt Wisły całkowicie ustaje i właściwie rzeka staje się kanałem, stąd nazwa tego odcinka rzeki – Martwa Wisła. Do końca podróży pozostało nam niespełna 20 kilometrów.
Smoki wchodzą na Martwą Wisłę
Na wysokości Sobieszewa Martwa Wisła wita nas burzową pogodą. Silny wiatr, zacinający deszcz nie wspierają wioślarzy na ostatnich kilometrach. Jednak, jak już przywykliśmy mówić w czasie spływu – nie ma miękkiej gry. Jakieś 2 kilometry za Sobieszewem mijamy ujście Wisły Śmiałej do Zatoki, czyli kolejną możliwość wyjścia na Bałtyk. Trudno jednak przy takiej pogodzie cieszyć się tym widokiem.
Na krótko zatrzymujemy się w przystani wioślarskiej Drakkar, gdzie następuje przegrupowanie i cała załoga Smoków w przystrojonej łodzi, z tradycyjnym bębnem przygotowuje się do uroczystego wejścia do miasta. W końcu dopływamy do miejsca zwanego Polskim Hakiem, jesteśmy w samym centrum stoczni. Polski Hak to rozgałęzienie rzek – po prawej widzimy Martwą Wisłę prowadzącą do Westerplatte, a po lewej wpadającą do Wisły Motławę. To nasz ostatni skręt. Wchodzimy na Motławę.
Na Ołowiance już czekają goście – wiceprezydent Gdańska Piotr Grzelak, Rodziny i Przyjaciele.
Lekko drżą nogi przy schodzeniu z łodzi. Są przemowy, medale, szampany i czerwone dywany. Jest radość, jest wzruszenie.
Zrobiliśmy to!
Ekipa Smoków na Ołowiance
***
Rzeka jest nieodgadniona. Osiem dni i osiem etapów to jej różnorodne oblicza, o jej miejscu w krajobrazie, znaczeniu, jakie wraz z nią płynie. Ale to też opowieść o byciu z ludźmi, dla których stała się personą – kimś absolutnie wyjątkowym.
Wisła wciąga. To pewne. Wciągnęła nas w siebie, w swoją historię, w swoją strukturę i w swój nurt – w tym wypadku na szczęście nie dosłownie.
Na tę niesamowitą rzekę patrzeć trzeba z entuzjazmem i szacunkiem. Bo z nurtem płynie zarówno potencjał dla rozwoju, ale również ryzyko i zagrożenie dla utraty tego potencjału. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że średnio Wisła niesie tysiąc metrów sześciennych wody na sekundę, w warunkach powodziowych nawet sześć tysięcy. W tej wodzie jest siła, której absolutnie nie wolno lekceważyć. Dlatego w podejściu do rzeki warto jeszcze uwzględnić spojrzenie czułe i wyrozumiałe dla nieprzewidywalności żywiołu.
Wisła, jak każda osoba, ma swoje problemy. A ponieważ jest to osoba nietypowa, stanowiąca dobro wspólne, warto o tych problemach rozmawiać. Podobnie, jak o planowanych inwestycjach, licząc zarówno koszty biznesowe, ale również koszty środowiskowe. Bo tych ostatnich raczej w biznesplanach się nie uwzględnia.
Gdy znajomi pytają, co w mojej opinii najbardziej szkodzi Wiśle – czy zanieczyszczenia przemysłowe, czy rolnictwo a może śmieci, to myślę, że nic z powyższych rzeczy nie szkodzi tak mocno, jak brak merytorycznej rozmowy ze specjalistami na temat dobrostanu całego ekosystemu. W miejsce tego wchodzi dyskusja o poglądach i przekonaniach. Jak jesteś za PiSem to jesteś za autostradą wodną, a jak jesteś głupim lewakiem, to ekoterrorystą i neopoganinem, który pluje na polską rację stanu. Niezależnie od tego, po której stronie się stoi, to rozmawianie o ochronie przyrody przy użyciu narracji politycznych, nigdzie nas nie doprowadzi, nikomu nie służy a już na pewno nie przybliża nas do znalezienie rozwiązania na problem degradacji środowiska i postępującej zmiany klimatu.
Ochrona rzeki i jej wolności to nie jest ideologia. Możliwe, że walka o jej naturalność to jest właśnie nasza polska racja stanu.
-
Zrozumieć Wisłę. Czytaj historię naszej wyprawy w odcinkach:
- Z Krakowa do Opatowca
- Z Opatowca do Sandomierza
- Z Sandomierza do Puław
- Z Puław do Warszawy
- Z Warszawy do Płocka
- Z Płocka do Torunia
- Z Torunia do Grudziądza
Bądź na bieżąco śledząc Manifest Klimatyczny na Facebooku!