Zdaniem eksperta: Miasta nie mogą się bez końca uszczelniać!

Udostępnij

Dla wielu to zaskakujące, że środkowoeuropejski kraj, jakim jest Polska, może mieć problemy z wodą. A jednak – według danych Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej jesteśmy w ogonie krajów europejskich jeśli chodzi o zasoby wody. 

 

Braki w dostawie wody pitnej będą zdarzać się częściej, to będzie jeden z najbardziej widocznych skutków zmiany klimatu. Szczególnie narażone jest województwo łódzkie. Zanikanie największego dorzecza Warty – Noteci, cofnięcie się brzegu Jeziora Wilczyńskiego o sześć metrów czy obumieranie świerka w Puszczy Białowieskiej spowodowane obniżeniem poziomu wód gruntowych – to jedne z już widocznych skutków zmian klimatu w Polsce. Jeśli nic nie zrobimy, będzie tylko gorzej.

 

Problem zaczyna być coraz bardziej widoczny i gminy reagują na tę tendencję apelując do mieszkańców o rozsądne gospodarowanie wodą i niepodlewanie trawników i ogrodów wodą z wodociągów, a wykorzystywanie do tego celu deszczówki zgromadzonej uprzednio w przydomowych zbiornikach. Dr Sebastian Szklarek, twórca portalu Świat Wody stworzył specjalną mapę, do której już dołączyło 400 gmin. Dla porównania – gdy mapa była tworzona w 2013 roku, na mapie było zaznaczonych zaledwie 7 punktów.

 

Jeżeli retencja, którą nazywamy małą, będzie powszechna, będzie następować rzeczywiście tam, gdzie spada deszcz – w miastach, na pojedynczych posesjach – to przez swoją powszechność stanie się dużą. A wtedy to, co nazywamy dużą retencją, o której była już mowa, okaże się retencją bardzo małą i bardzo lokalną. Fale powodziowe, które przepływają na dolnej Wiśle, mają objętości rzędu miliardów metrów sześciennych. Tymczasem w dużym zbiorniku na rzece zatrzymamy może miliony metrów sześciennych. Warto się więc zastanowić, czy ma sens wydawanie miliardów złotych po to, żeby zatrzymać niewielką część odpływającej wody, gdy tymczasem powódź jest o skalę większa, czyli w ogóle nie jesteśmy w stanie jej zahamować na dolnych odcinkach rzek. Lepiej wziąć te miliardy złotych i skierować je na z jednej strony zatrzymywanie wody tam, gdzie ona spada, na rozszczelnianie powierzchni miast – a więc usuwanie powierzchni już uszczelnionych, które powodują bardzo przyspieszony odpływ wód, a z drugiej strony na uniknięcie potencjalnych skutków zalań, ale w ten sposób, żeby – gdzie to możliwe – odsuwać się od rzek, zostawiając im miejsce – przekonuje Jacek Zalewski, członek Rady Fundacji Biznes dla Klimatu.

 

Mała retencja to najłatwiejszy sposób na ochronę wody, działanie, które może podjąć każdy z nas. Zatrzymywanie opadu w miejscu, w którym spada on na ziemię jest spójne zarówno w czasie suszy, jak i powodzi. Mała retencja to mądrzejsze podejście do planowania miast i do zarządzania infrastrukturą. 

 

By szerzyć ideę małej retencji i wskazywać, jak bardzo jest ona potrzebna, fundacja Biznes Dla Klimatu przygotowała specjalny konkurs, w którym można wygrać beczkę na deszczówkę. Uczestników konkursu zapraszamy do tego, by stali się darczyńcami i zawalczyli o beczkę dla wybranej przez siebie instytucji – wskazane przedszkole, szkoła czy inna instytucja publiczna zostanie obdarowana jedną z trzech beczek, które będą mogły służyć edukacji ekologicznej i szerzeniu idei wartości, jaką niesie za sobą mała retencja.

 

Co trzeba zrobić, żeby wygrać beczkę?

  • Zarejestruj swój zbiornik na Mapie Retencji: TUTAJ
  • W polu „Informacje dodatkowe” wskaż organizację lub instytucję, do której chcesz aby trafiła nagroda. Koniecznie uzasadnij swój wybór!
  • Pod postem na Facebooku napisz komentarz z hasztagiem #maparetencji oraz miejsce, z którego pochodzisz. Dzięki temu zwiększysz zasięg konkursu i więcej osób będzie miało szansę się o nim dowiedzieć.

 

 

Wszystko w NASZYCH rękach!

 

Czytaj również: